piątek, 3 lutego 2012

Rozdział 1.

JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ SKOMENTUJ . :)
 *dzień wyjazdu*
    Nie wiedziałam czego się spodziewać w Londynie. Nowa szkoła, nowi ludzie. Co prawda były wakacje, ale chciałam spędzić je z moją jedyną przyjaciółką Julan. Miałyśmy chodzić do sklepów, na lody, nocować u siebie. A zamiast tego będę patrzyła przez okno jak pada deszcz. Bosko. Bo przecież Londyn słynie z tego, że prawie cały czas leje. Oczywiście są tam ciekawe rzeczy jak Big Ben, London Eye i czerwone autobusiki , które kocham, ale nie będzie to to samo co tutaj.
    Ale wracając. Zgodziłam się na przeprowadzkę do Londynu. Nie zawiodę mamy. Już dużo cierpaiała w życiu. Ojciec nas zostawił, nie interesuje sie już nami. Ma własna rodzinę, nową. On mnie już nie obchodzi.
    Naszczęście Julan przyjedzie do mnie za kilka tygodni i spełnimy nasz plan wypadów na miasto, lecz w Londynie. Ale chociaż coś..
    Z mojego myślenia "obudziła" mnie mama. Wbiegła do pokoju jak oparzona.
 - Córcia! Ty  jeszcze nie wstalaś ? Przecież mamy samolot za trzy godziny !
    Od razu zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki się umyć. po pół godzinie pobiegłam zjeść szybko śniadanie. Gdy jadłam płatki ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam je otworzyć a tam stała cała zapłakana Julan.
 - Julan co się stało ? dlaczego płaczesz ? - przyjaciółka wpadła w jej ramiona i zaczeła płakać jeszcze bardziej.
 - Przecież wylatujesz Sophie ! - krzykneła - Wylatujesz.. - ostatnie słowo powiedziała załamanym głosem i na nowo się rozpłakała. Tym razem Sophie się dołączyła i płakały już we dwie - będzie mi ciebie tak cholernie brakować.
 - Niedłuo do mnie przyjedziesz, ja do ciebie chyba też, a po osiemnastce choć to dopiero za dwa lata, obiecuje ci że zamieszkamy razem na jakiejś bezludnej wyspie i będzie cudownie - pocałowała ją w policzek i przytuliła.
    Julan się uspokoiła i po godzinie poszła do swojego domu. Ich pożegnanie  było naprawde bardzo smutne, aż sama mama Sophie się rozkleiła. Ale cóż, w życiu czasem potrzebne sa zmiany.

 *już w Londynie*
    Taksówka zatrzymala się pod małym, lecz z wyglądu przytulnym jednopiętrowym białym domkiem. Sophie i Amanda wysiadły z auta. Mama zapłaciła taksówkarzowi i podziękowała za wypakowanie walizek. I weszły do swojego nowego domu.
 - No kochanie jak ci się podoba ? będziemy tutaj mieszkały.
 - Jest całkiem fajnie i przytulnie - Sophie uśmiechneła się sztucznie do matki.
    Podobał jej się dom, ale tęskniła za starym. Sophie odnalazła swój nowy pokój i była w szoku. Był cudowny , wielki i miał nawet mały balkonik. miała okno na ulice, i na ogród. Miała też własną łazienkę i wieelkie dwuosobowe łóżko. Cieszyła się bardziej niż przedtem.
 - Kochanie zejdź na chwilę na dół ! - Amanda krzykneła do córki z kuchni.
 - Co się stało ? - zapytała po zejściu z góry.
 - Jutro o 17.00 idziemy do starych znajomych.
 - W Londynie mamy jakiś znajomych ? bo coś nie kojarzę - mówiła ze zdziwieniem Sophie.
 - Możliwe że już nie pamiętasz, ale cóż skoro nie pamiętasz, to nie będę ci psuła niespodzianki.
    Sophie poszła do swojego pokoju poszła do łazienki wziąć szybki prysznic. Jebła na łóżko i pomyślała w co sie jutro ubrać. Przeszukała swoje walizki i znalazła. Nie była to sukienka, nie przepadała z nimi. Były to czarne lekko bołyskujące rurki i do tego wielka beżowa bluzka i baleriny. Przymierzyła to i uznała że się tak jutro ubierze.
 *drugi dzień*
    Sophie obudziła się o 12. Odrazu wstała poszła się umyć i zeszła na dół na spóźnione śniadanie. Zjadła tosty serem i poszła obejrzeć coś w TV. Nie było nic ciekawego więc odpaliła swojego nowiutkiego notebooka i ogarneła twittera i facebooka. Tak zleciały jej 4 godziny. Poszła się przyszykować. Ubrała się w to co zadecydowała poprzedniego dnia i lekko się umalowała. żeszła na dół a tam czekała już na nią mama i wyszły.
    Szły spokojnie 20 minut i doszły do wielkiego domu. Zobaczyła jakby znajome auto. Widziała je już kiedyś, ale nie wiedziała gdzie. Coś jej już świtało, ale nie chciała o tym myśleć.
 - Napewno nie pomyliłaś domów mamo ?
 - Napewno, to tutaj.
    Zapukały do drzwi, otworzył im dość wysoki mężczyzna. Przywitał się i zaprosił do środka. Sophie go nie znała lecz jej matka tak. Chwilę rozmawiali w korytarzu, gdy nagle dziewczyna poczuła na szyi czyjś oddech. Odwróciła się i ją zatkało.
 - Harry ..

_____________________________________

nie wyszło tak jak chciałam żeby wyszło, ale się starałam . :) jeśli to przeczytaliście, to skomentujcie. Dzięki . :*
buziaki, Ania.

7 komentarzy:

  1. hej.fajne blog i mam nadzieje,że bedziesz pisac codziennie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zajeeeeeeeeeebisteeeeee . <3OOO .

    OMG . Pisz 15O razy dzienniee . PROSZĘĘ . : DDDD .

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz trochę błędów stylistycznych (nie martw się, ja jak piszę, to też często je mam xD), ale tak ogólnie, to treść jest MEGA SUPER KOCHAM TO <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Czekam na kolejny, a tymczasem zapraszam do siebie - http://paolis.blog.onet.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, Super, Super! :D. Zapraszam do mnie ^^ http://fireofluv.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. super czekam na kolejne rozdzialy <3

    OdpowiedzUsuń