JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ SKOMENTUJ . :)
*dzień wyjazdu*
Nie wiedziałam czego się spodziewać w Londynie. Nowa szkoła, nowi ludzie. Co prawda były wakacje, ale chciałam spędzić je z moją jedyną przyjaciółką Julan. Miałyśmy chodzić do sklepów, na lody, nocować u siebie. A zamiast tego będę patrzyła przez okno jak pada deszcz. Bosko. Bo przecież Londyn słynie z tego, że prawie cały czas leje. Oczywiście są tam ciekawe rzeczy jak Big Ben, London Eye i czerwone autobusiki , które kocham, ale nie będzie to to samo co tutaj.
Ale wracając. Zgodziłam się na przeprowadzkę do Londynu. Nie zawiodę mamy. Już dużo cierpaiała w życiu. Ojciec nas zostawił, nie interesuje sie już nami. Ma własna rodzinę, nową. On mnie już nie obchodzi.
Naszczęście Julan przyjedzie do mnie za kilka tygodni i spełnimy nasz plan wypadów na miasto, lecz w Londynie. Ale chociaż coś..
Z mojego myślenia "obudziła" mnie mama. Wbiegła do pokoju jak oparzona.
- Córcia! Ty jeszcze nie wstalaś ? Przecież mamy samolot za trzy godziny !
Od razu zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki się umyć. po pół godzinie pobiegłam zjeść szybko śniadanie. Gdy jadłam płatki ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam je otworzyć a tam stała cała zapłakana Julan.
- Julan co się stało ? dlaczego płaczesz ? - przyjaciółka wpadła w jej ramiona i zaczeła płakać jeszcze bardziej.
- Przecież wylatujesz Sophie ! - krzykneła - Wylatujesz.. - ostatnie słowo powiedziała załamanym głosem i na nowo się rozpłakała. Tym razem Sophie się dołączyła i płakały już we dwie - będzie mi ciebie tak cholernie brakować.
- Niedłuo do mnie przyjedziesz, ja do ciebie chyba też, a po osiemnastce choć to dopiero za dwa lata, obiecuje ci że zamieszkamy razem na jakiejś bezludnej wyspie i będzie cudownie - pocałowała ją w policzek i przytuliła.
Julan się uspokoiła i po godzinie poszła do swojego domu. Ich pożegnanie było naprawde bardzo smutne, aż sama mama Sophie się rozkleiła. Ale cóż, w życiu czasem potrzebne sa zmiany.
*już w Londynie*
Taksówka zatrzymala się pod małym, lecz z wyglądu przytulnym jednopiętrowym białym domkiem. Sophie i Amanda wysiadły z auta. Mama zapłaciła taksówkarzowi i podziękowała za wypakowanie walizek. I weszły do swojego nowego domu.
- No kochanie jak ci się podoba ? będziemy tutaj mieszkały.
- Jest całkiem fajnie i przytulnie - Sophie uśmiechneła się sztucznie do matki.
Podobał jej się dom, ale tęskniła za starym. Sophie odnalazła swój nowy pokój i była w szoku. Był cudowny , wielki i miał nawet mały balkonik. miała okno na ulice, i na ogród. Miała też własną łazienkę i wieelkie dwuosobowe łóżko. Cieszyła się bardziej niż przedtem.
- Kochanie zejdź na chwilę na dół ! - Amanda krzykneła do córki z kuchni.
- Co się stało ? - zapytała po zejściu z góry.
- Jutro o 17.00 idziemy do starych znajomych.
- W Londynie mamy jakiś znajomych ? bo coś nie kojarzę - mówiła ze zdziwieniem Sophie.
- Możliwe że już nie pamiętasz, ale cóż skoro nie pamiętasz, to nie będę ci psuła niespodzianki.
Sophie poszła do swojego pokoju poszła do łazienki wziąć szybki prysznic. Jebła na łóżko i pomyślała w co sie jutro ubrać. Przeszukała swoje walizki i znalazła. Nie była to sukienka, nie przepadała z nimi. Były to czarne lekko bołyskujące rurki i do tego wielka beżowa bluzka i baleriny. Przymierzyła to i uznała że się tak jutro ubierze.
*drugi dzień*
Sophie obudziła się o 12. Odrazu wstała poszła się umyć i zeszła na dół na spóźnione śniadanie. Zjadła tosty serem i poszła obejrzeć coś w TV. Nie było nic ciekawego więc odpaliła swojego nowiutkiego notebooka i ogarneła twittera i facebooka. Tak zleciały jej 4 godziny. Poszła się przyszykować. Ubrała się w to co zadecydowała poprzedniego dnia i lekko się umalowała. żeszła na dół a tam czekała już na nią mama i wyszły.
Szły spokojnie 20 minut i doszły do wielkiego domu. Zobaczyła jakby znajome auto. Widziała je już kiedyś, ale nie wiedziała gdzie. Coś jej już świtało, ale nie chciała o tym myśleć.
- Napewno nie pomyliłaś domów mamo ?
- Napewno, to tutaj.
Zapukały do drzwi, otworzył im dość wysoki mężczyzna. Przywitał się i zaprosił do środka. Sophie go nie znała lecz jej matka tak. Chwilę rozmawiali w korytarzu, gdy nagle dziewczyna poczuła na szyi czyjś oddech. Odwróciła się i ją zatkało.
- Harry ..
_____________________________________
nie wyszło tak jak chciałam żeby wyszło, ale się starałam . :) jeśli to przeczytaliście, to skomentujcie. Dzięki . :*
buziaki, Ania.
hej.fajne blog i mam nadzieje,że bedziesz pisac codziennie :)
OdpowiedzUsuńzajeeeeeeeeeebisteeeeee . <3OOO .
OdpowiedzUsuńOMG . Pisz 15O razy dzienniee . PROSZĘĘ . : DDDD .
Masz trochę błędów stylistycznych (nie martw się, ja jak piszę, to też często je mam xD), ale tak ogólnie, to treść jest MEGA SUPER KOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńfajne ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na kolejny, a tymczasem zapraszam do siebie - http://paolis.blog.onet.pl/ :)
OdpowiedzUsuńSuper, Super, Super! :D. Zapraszam do mnie ^^ http://fireofluv.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper czekam na kolejne rozdzialy <3
OdpowiedzUsuń